Urszula Brzezińska Hołownia na wiecu 29 marca w Płocku ze swoim mężem Szymonem Hołownią

Urszula Brzezińska-Hołownia – pilot MiG-29, pierwsza obywatelka

Urszula Brzezińska-Hołownia to pilot wojskowy myśliwca MIG-29 (a wkrótce FA-50), pierwsza obywatelka, a prywatnie żona Szymona Hołowni. Przeczytaj wywiad z Ulą!

Urszula Brzezińska-Hołownia – moja służba

Jakie cechy powinna mieć „pierwsza dama”, a może raczej „pierwsza obywatelka”, jak mówiła Pani o niej w 2020 roku. Czy to określenie dalej jest Pani bliższe?

Tak. Wolę określenie „pierwsza obywatelka”, dalej się z nim utożsamiam. Jest dynamiczne, sprawcze, ukierunkowuje na działanie wśród ludzi i dla ludzi. „Pierwsza dama”, w mojej opinii, to funkcja reprezentacyjna przy głowie państwa. Jest bardzo ważna i potrzebna, ale chciałabym ją poszerzać. Bo ona daje ogromne możliwości działania, m.in. na rzecz dzieci, czy w obszarze praw kobiet. Cechy? Pierw sza obywatelka musi być pracowita, oddana swojej pracy – służbie, musi posiadać umiejętność szerszego spojrzenia na dany temat, umieć działać często poza swoją strefą kom fortu. Ma być rzeczniczką i wzmocnieniem spraw, które tego wymagają.

Odnajduje Pani te cechy w sobie?

Uważam, że akurat te cechy posiadam. Empatii i cierpliwości uczą mnie nasze dziewczynki.

Czy są tematy, którymi chciałaby się Pani zająć? Albo które, Pani zdaniem, wymagają ingerencji?

Jest coś w powiedzeniu „bliższa koszula ciału”. Myślałam o sprawach dzieci, bo najmłodsi są zdani na dorosłych. To na nas spoczywa odpowiedzialność za dzieci, za to jakie będą miały możliwości w przyszłości. Widzę to każdego dnia, gdy jesteśmy z dziewczynkami, gdy dajemy im poczucie bliskości i bezpieczeństwa, mają bazę do działania i rozwoju. Niestety nie wszystkie dzieci mają ten komfort. Z pewnością mogłabym wesprzeć rodziny żołnierzy i funkcjonariuszy i funkcjonariuszek innych służb mundurowych. Nie zawsze partnerzy i partnerki tych osób mają wystarczające wsparcie, często sami muszą je wypracować poprzez sieci kontaktów. Kiedyś przy jednostkach wojskowych funkcjonowały żłobki, przedszkola. Dziś tego nie ma. Osoby, które utraciły swoich bliskich, którzy odeszli na służbie są obejmowane patronatem jednostki, ale warto to wesprzeć. Szacunek dla tych ludzi wzmocni szacunek do służby w ogóle. W Polsce nie ma takiego etosu żołnierza, jak na przykład w USA, czy krajach Zachodu. Na pewno potrzebne jest nam – zwykłym obywatelom – wzmocnienie statusu żołnierza, strażaka czy policjanta. To jest naprawdę trudna praca, wiążąca się z ryzykiem i częstą nieobecnością.

A wspomniane prawa kobiet?

Ciągle widzę dysproporcje w sferze zarobków, dochodzenia do stanowisk zarządczych, czy dowódczych. Ciągle musimy przebijać szklane sufi ty. Są jednak i inne kwestie. Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć sztampowo, ale nadal tak mało kobiet bada się regularnie! Potrafi my zadbać o bliskich, ale o sobie zapomnieć w codziennej rutynie. Kobiety to temat rzeka. Na tych dwóch krótkich przykładach nie można oczywiście zakończyć.

Jak postrzega Pani swoją drogę zawodową dzisiaj, w kontekście toczącej się wojny w Ukrainie? Czy to coś zmieniło?

Mam świadomość tego, co się dzieje za naszą granicą. Wojna nigdy nie jest dobra i nigdy nie jest rozwiązaniem. Wojsko jest po to, aby zapewnić bezpieczeństwo i suwerenność, a nie wszczynać konflikty. Wielokrotnie myślę o tym, „co by było gdyby”… Nie w kontekście siebie i Szymona, ale głównie dziewczynek. Nas, żołnierzy wyszkolono w trybie zadaniowym. Jesteśmy przygotowywani, od szkoły mamy wpajane, z czym wiąże się ten zawód. Że to nie jest zabawa. Niektórzy wojskowi bywają bardzo poważni… Może właśnie dlatego, że czują tę ciągłą odpowiedzialność.

Wojsko to nadal „męski świat”, czy to się zmienia?

Nie wiem, czy w lotnictwie będzie więcej kobiet, ale jest ich coraz więcej w wojsku. Przybywa ich również wśród aplikujących – wystarczy zajrzeć do statystyk. Jeśli chodzi o lotnictwo, to jest to składowa wielu czynników: zdrowia, umiejętności, możliwości psychomotorycznych. Zespół tych cech nie jest przypisany do jednej płci. W lotnictwie odrzutowym byłyśmy przez jakiś czas cztery, obecnie jest nas sześć. Bardzo mnie to cieszy! Teraz wchodzi się w inne standardy, dziewczyny są po szkoleniu w USA. Myśmy wcześniej nie miały takich możliwości. Kobiety są też w lotnictwie śmigłowcowym i transportowym. I świetnie, bo latanie to wielowymiarowa dziedzina, można „odpaść” na wielu etapach szkolenia, a one przechodzą przez to sito i dają radę. Tymczasem zawód pilota wojskowego daleko odbiega od scenariuszy filmów akcji. To praca wymagająca ciągłego kształcenia. W końcu też zwyczajnie ciężka pod względem fizycznym.

Jak zatem połączyć dyżury, pracę z życiem rodzinnym i dziećmi? Mąż marszałek, teraz jeszcze w kampanii i żona pilot?

Jestem aktualnie w dość specyficznej sytuacji, bo pracuję w Mińsku, ale jeżdżę na loty do Malborka. Dyżur bojowy trwa 24 godziny. Wymieniamy się opieką nad dziećmi z Szymonem. Jeśli on jest na wyjeździe, ja staram się tak planować dyżury i wyjazdy, żeby być na miejscu. Staramy się, żeby zawsze któreś z nas było z dziewczynkami. Mamy też wsparcie opiekunki. Bez tego nie bylibyśmy w stanie wykonywać tak bardzo angażujących zawodów. Oczywiście, nie jest to łatwe, bo czasem po prostu brakuje nam czasu dla siebie nawzajem. Jednak wiem, że jestem osobą uprzywilejowaną. Mam zdrowe dzieci, wspaniałego i troskliwego męża, wyjątkową pracę i wiele dobrych osób, które nas otaczają. Jestem za to wszystko bardzo wdzięczna.

Czy dziewczynki rozumieją tę Waszą codzienność, wyrażają swoje uwagi?

Nie oczekuję od nich zrozumienia. One naprawdę nie potrzebują, żeby ich mama była pilotem. Potrzebują ciepła, bezpieczeństwa i naszej bliskości. To dla mnie bywa trudne emocjonalnie, ale naprawdę dużo rozmawiamy. Budujemy więź i relację poprzez 100% uwagi i oddania, gdy jesteśmy razem. To jest nasz fundament. Uważam, że z małymi dziećmi też trzeba rozmawiać na poważnie. Tłumaczyć szczerze, że i nam bywa trudno. „Ja jestem Waszą mamą, ale wy też jesteście kobietami. Chcę w ten sposób wam pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych”. Oczywiście, takie życie jak nasze, jest możliwe tylko przy wzajemnym wsparciu partnerów. Jeśli dziewczynki kiedyś będą tak chciały żyć, to ja je będę wspierała. Mam nadzieję, że dzięki temu naturalnie będą podchodzić do różnych, w tym trudnych spraw. Nie będą znały ograniczeń. A teraz, cóż – córki moją pracę traktują jako standard. Były na lotnisku, choć czasami się zastanawiam, ile z tego będą pamiętały. Wierzę jednak, że dzięki tym wizytom łatwiej będzie im zrozumieć, dlaczego mnie czasem nie ma w domu.

Czy macie z Szymonem ścisły podział zadań w domu?

Nie. Oboje robimy co potrzeba w danej chwili. Jesteśmy partnerami. Jeśli mnie nie ma w domu – obowiązki bierze na siebie Szymon. Jedyny podział na „moje” i „twoje” zobowiązania dotyczy gotowania i ogrodu (oba moje). Poza tym, jak trzeba coś zrobić, to ten kto jest w domu się tym zajmuje. Jeśli jesteśmy oboje, to dziewczynkom czytamy na zmianę, ale generalnie robimy rzeczy wspólnie. W kwestii charakteru, Mania jest bardziej „szymonowa”, jeśli można to tak ująć – statyczna, woli poczytać. Elcia ma więcej „ze mnie”, jest skupiona na działaniu, konkretna, mówi, czego potrzebuje. Każda ma swoje potrzeby, każda też chce mieć czasem mamę na wyłączność. Z Manią robiłyśmy raz w miesiącu tzw. „wagarki”, żeby mieć czas na siebie, budować też relację matki z córką. Teraz dla zachowania proporcji wagarki będę musiała rozszerzyć na Elę.

Jeśli chodzi o parytety, to u Was w domu przeważają kobiety.

Tak. Mania ma nawet specjalną piosenkę na tę sytuację. Dziewczynki się bardzo kochają i wspierają, ale i uczą nawzajem. Rocznikowo dzieli je 5 lat. Ja sama znam wartość siostrzanej relacji, bo mam taką wyjątkową więź. Siostra jest moją przyjaciółką, jesteśmy dla siebie bardzo ważne. Była dla mnie ogromnym wsparciem po przedwczesnej śmierci naszej mamy. Ta sytuacja zmieniła moje priorytety.

Jaką parą jesteście z Szymonem?

W naszej relacji jest dużo czułości. Jeśli chodzi o nasze małżeństwo, jesteśmy partnerami, a fundamentem jest miłość i szacunek. Bez tego zresztą nie mielibyśmy na czym budować partnerstwa. Poza tym, wymieniłabym „spójne bycie” w tym samym miejscu. Ja mam bardzo duży komfort, że w każdej sytuacji Szymon będzie mnie wspierał. Wydaje mi się, że to może nie jest częste u par, ja od początku relacji czuję przy Szymonie wewnętrzny spokój.

Jak Pani doświadczenie zawodowe wpływa na Szymona? Czy wymieniacie poglądy na temat obronności? Szymon mówi, że jest Pani świetnym doradcą.

Szymon nie stoi w miejscu, jest osobą wszystkiego ciekawą, chłonie wiedzę. Od 9 lat tworzymy wojskową rodzinę, więc faktycznie nie tylko interesuje się obronnością, ale nią żyje. Czy rozmawiamy? Oczywiście, jak to partnerzy, poza tym, zrzucamy z siebie też emocje: co się nam podoba, a co chcielibyśmy spróbować zmienić. Jesteśmy bardzo podobni, ale też różni. Ja mogę spojrzeć z boku na opisywane przez niego sytuacje. Bez emocji, na spokojnie. Mamy też inne doświadczenie zawodowe i dzięki temu inne spojrzenie. Moja perspektywa jako kobiety jest też inna. Szymon jest bardziej niż ja empatyczny, buduje niesamowite relacje z ludźmi. Być może to wzajemne przenikanie się naszych światopoglądów owocuje często dość trafnymi diagnozami.

Jak Pani myśli, co jest teraz najważniejsze?

Uważam, że najważniejsze jest to, żeby każdy kandydat został zobaczony i usłyszany. Bez tego, co próbują mu/jej przypisać media, albo czego te media nie pokazują. To nasze kluczowe prawo jako wyborców: wiedzieć, co uważa dany kandydat. Tylko wtedy możemy podjąć świadomy wybór. Zgodny z naszymi wartościami. Szymon ma umiejętność budowania relacji poprzez swój szacunek do ludzi – to też ważne dla wyborców. Z kolei bezpieczeństwo zawsze będzie kluczowe dla Polski, bo bez tego nie można rozpocząć rozmowy o niczym innym. Jeśli nie mamy poczucia bezpieczeństwa, to nie można budować niczego innego, bo wtedy skupiamy się tylko na przetrwaniu.

Szymon zostaje Prezydentem. Rezygnuje Pani z uprawiania zawodu?

Tak. Byłoby nie na miejscu, gdybym uważała moją osobę za priorytet. Zresztą, wygrana Szymona nie będzie dla mnie degradacją. Waga tej pracy, jej odpowiedzialność nie jest z niczym porównywalna. Prezydent to jest jedna osoba w kraju. Oczywiste, że jego partner czy part nerka idą z nim.

Uważasz, że stworzylibyście z Szymonem najlepszą parę prezydencką na obecne czasy?

Nie wiem, czy najlepszą, ale jeśli Szymon zostanie prezydentem, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wykonywać tę pracę najlepiej. A pierwsze czego oczekuję od pary prezydenckiej to odwaga. Tego na pewno nam nie brakuje. Szymon ma np. odwagę, mówienia rzeczy dla innych niewygodnych, a to zmusza ludzi do działania. Ma odwagę podejmować dyskusję, bo ona zawsze prowadzi do czegoś dobrego – choćby do wyciąg nięcia wniosków. Ja też się nie boję. Podejmowałam w życiu kroki, które nie były oczywiste i byłam świadoma, że łatwo nie będzie. Poza tym i Szymon i ja rozumiemy, czym jest służba. A to chyba w przypadku prezydenta i jego żony kluczowa sprawa.